Zdjęcia szokują, ale nie oddają prawdziwej kilkuletniej gehenny współmieszkańców budynku komunalnego Hel – dzisiaj już zabytku. Tego fetoru, gryzoni, robactwa i reszty, o której nie wspomnę. To mieszkanie komunalne, w trakcie zamieszkiwania. Miasto po roku od zaistnienia sytuacji, z jednej strony za pośrednictwem OPS wszczęło procedurę pomocową, a z drugiej rozpoczęło drogę wyprowadzki, w efekcie eksmisji. Na przeszkodzie w obu tych przypadkach stanęli lokalni działacze, dzisiejsi członkowie Dendropolis i PKPS. Zaczęły się typowe działania, skargi, pisma, zawiadamianie różnych instytucji, zarówno na czynności OPS, jak i miasta. Machina ruszyła. Po kilku latach, także sądowych zmagań, niedawno eksmisja doszła do skutku, z lokalu komunalnego do lokalu socjalnego. Podczas eksmisji uczestniczyła wiceprezes Dendropolis, jednocześnie pełniąca funkcję prezes PKPS wzywając policję na rzekome włamanie, pomimo tego, że eksmisja odbywała się w asyście policji (to drobiazg przy całokształcie poczynań).
W tym nie ma troski ani o dobro człowieka, ani dbałości o zabytki, o których zarówno członkowie stowarzyszenia, jak i współpracujący z nimi aktywiści tyle mówią. Z jednej strony dzięki nadzwyczajnej aktywności działaczy w mieście, budynki komunalne (a nawet ulice, figurki etc.) wpisywane są do rejestru zabytków, a z drugiej prowadzone są liczne działania, by te zabytki utrzymać w stanie jak na zdjęciach. Takie są fakty. Tego nie da się obronić głoszonymi pustymi frazesami.
Przypomnę tylko, że dzięki uruchomionej procedurze konserwatora przepadła dotacja pozyskana na długo oczekiwaną termomodernizację budynku Hel. Budynek mógł zostać w części wyremontowany, nie został. Przytoczone mieszkanie wymaga gigantycznych nakładów finansowych na prace remontowe (skucie tynków, podłóg itp.), które byłyby znacznie niższe, gdyby nie długotrwałe postępowanie dzięki zaangażowaniu działaczy, a dodatkowo teraz remont musi zostać przeprowadzony zgodnie z wymaganiami prac w zabytku (co podraża koszty wielokrotnie). Na sprzątanie wydaliśmy już blisko 20 000 zł (prawie 50 m3 śmieci w 7 kontenerach). Reszta zmagań, za nasze wspólne – mieszkańców pieniądze, przed nami.
Zmieniają się szyldy organizacji, ale dziwnym trafem środowisko rzucające kłody pod nogi w różnych aspektach życia miejskiego Podkowy Leśnej pozostaje to samo, pączkując – zyskuje nowe twarze. Robiące dużo hałasu i dużo szkody naszemu miastu. Ich wizja utrzymania zabytków, to ta na zdjęciach. I zdegradowany park z lejem po stawie, niszczejąca Al. Lipowa, dziurawe ulice, zamierające miasto bez kawiarni, restauracji, miejsc aktywności dla młodych i starszych idt. To nawet nie skansen.
To, co opisałem, to też część codziennej mojej pracy (jak każdego burmistrza), którą rzadko się dzielę, pisząc zazwyczaj o tych pozytywnych aspektach zarządzania miastem. Bo to dodaje energii i skrzydeł, zwłaszcza kiedy otrzymuję życzliwy feedback. Ale nie można być obojętnym na hipokryzję pseudo obrońców dziedzictwa i historii. Błoto, dziadostwo, paraliżowanie każdego istotnego działania, donosy i hejt to nie dziedzictwo. O tym trzeba mówić, pisać i z tym walczyć.
Willi Jókawa poświęcę osobny artykuł – opiszę jakie miasto podejmowało działania zarówno podczas mojej kadencji, ale też i wcześniejszych kadencji poprzedników. Była cała masa pomysłów i zawsze grupa w opozycji.
You must be logged in to post a comment.