Gdy w okolicach września 2013 roku czytałem „Raport o stanie samorządności terytorialnej w Polsce – Narastające dysfunkcje, zasadnicze dylematy, konieczne działania”, który był wynikiem ponad rocznej pracy zespołu naukowców i ekspertów pod redakcją prof. dr hab. Jerzego Hausnera, byłem zafascynowany wnikliwą analizą zespołu i trafnością opisanych dysfunkcji. Faktycznie tak jak dzisiaj już nikt nie zadaje pytań o sens istnienia jednostek samorządu terytorialnego ( no może poza dyskusją o powiatach ), tak pytanie w jakim kierunku ma zmierzać samorząd i jaki ma być, są jak najbardziej aktualne. „Nawet w najlepszych rozwiązaniach społecznych pojawiają się narastające dysfunkcje, a ich pozostawienie prowadzi do nienaprawialnej degeneracji systemu.” Wybory są doskonałą okazją do stawiania takich pytań. Pretekstem do ożywiania „fermentu obywatelskiego”. Czym więcej z nas wyborców zada sobie pytanie, spróbuje znaleźć odpowiedź, sięgnie do informacji źródłowych tak, aby samemu wyrobić sobie zdanie w ciągu tego krótkiego czasu kampanii wyborczej, tym wyżej postawimy poprzeczkę zwycięzcom. Wszak lepiej wyedukowani i bardziej świadomi istoty, mechanizmów i wartości samorządu nie zadowolimy się prostą propagandą czy działaniami doraźnymi bez dalszej, szerszej perspektywy, bez uchwycenia kontekstu lokalnej mentalności społeczeństwa.
Z Raportu wyczytamy co należy zdaniem autorów poprawić w funkcjonowaniu samorządu, które z dysfunkcjonalnych zjawisk należy rozwiązać.
http://www.msap.uek.krakow.pl/doki/publ/raport_dysfunkcje.pdf
W zasadzie Raport zawiera opis zjawisk, z którymi stykam się od lat obserwując nasze miasto. Czy dzisiaj radni mają rzeczywisty wpływ na politykę samorządu i decydują o jej kształcie tak jak na początku lat 90? Czy mamy do czynienia ze zjawiskiem niskiej partycypacji społecznej, bo rozwiązania, takie jak konsultacje społeczne, mają u nas charakter fasadowy ( większość konsultacji kończyła się w dniu sesji, na której rada miała podjąć uchwałę w temacie konsultowanym – gdzie tutaj przestrzeń na informację zwrotną )? Czy w ten sposób nie zagłuszamy energii aktywności obywatelskiej?
Bo, że naszym problemem jest komunikacja na linii władza-mieszkaniec to widać gołym okiem po przeczytaniu biuletynu miasta, z którego dowiadujemy się, o tym co było i niewiele o tym co nas czeka.
Mamy dokumenty strategiczne, ale ich realizacja idzie z wielkimi oporami. Przykłady można mnożyć. Pogorszenie funkcjonowania samorządu to nie tylko problem Podkowy Leśnej, to problem „krajowy”.
Czy jednak dobry sygnał, impuls zmian w dobrą stronę nie powinien – nie mógłby wypłynąć właśnie z naszego miasta? Czy nie jesteśmy społecznością, która może wyznaczać dobre trendy i zarażać pozytywnymi zmianami w funkcjonowaniu samorządu inne jednostki samorządu terytorialnego? Czy możemy na nowo stać się inspiracją dla innych? Ja sądzę, że tak. I wszyscy mamy na to wpływ. Powinniśmy zagłosować, wybrać drogę, a później dopingować zarządzających, aby nie siadali na laurach, nie „męczyli” się już na pierwszym zakręcie.
Niech Podkowa Leśna stanie się reaktorem innowacyjności, niech nasze indywidualne rozwiązania będą upowszechniane.
Do tego, moim zdaniem konieczne jest zapewnienie faktycznej niezależności biura rady. Mieszkaniec musi być chroniony przed samowolą administracji. Powinno przywrócić się właściwe miejsce i rolę nadzorowi społecznemu, wszędzie tam gdzie nasze miasto działa w formach prawa prywatnego nadzór nie istnieje – zlecenia z wolnej ręki, brak przetargów, niejasne reguły udzielania zamówień. Powinno dążyć się do większej profesjonalizacji kadry. Wprowadzać stopniowo mechanizmy zarządzania partycypacyjnego. Nie ulegać grantofilozie czy oligarchizacji stowarzyszeń.
Ale najpierw trzeba pójść na wybory, zagłosować, aby nie odebrać sobie prawa do późniejszej oceny.