Jak każdy z burmistrzów, wójtów i prezydentów dostałem pismo od Ministra Edukacji Narodowej Anny Zalewskiej z informacją jakie szykują się zmiany w szkolnictwie oraz podsumowanie Ogólnopolskiej Debaty o Edukacji „ Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana”. Pozwoliłem sobie ustosunkować się publicznie do tego tematu. Zgodnie z założeniami ustrój szkolny z obecnego systemu 6 letniej szkoły podstawowej, 3 letniego gimnazjum, 3 letniego liceum ogólnokształcącego, 4 letniego technikum i 3 letniej szkoły zasadniczej ulegnie przekształceniu do systemu 8 letniej szkoły powszechnej, 4 letniego liceum ogólnokształcącego, 5 letniego technikum i dwustopniowej szkoły branżowej. Zmiany rozpoczną się od roku szkolnego 2017/2018. A co z gimnazjami dwujęzycznymi, artystycznymi, sportowymi? Dla takich szkół w nowej reformie nie ma miejsca.
Dotychczas nie ma żadnego projektu zmiany ustroju szkolnego ani oceny skutków regulacji, nie mówiąc o kosztach, choć jest zapowiedź, że taki projekt będzie na jesieni. Będą zmiany w podstawie programowej, planach nauczania, ramowych statutach publicznych przedszkoli i szkół oraz w podręcznikach. Czyli dowiedzieliśmy się tyle, ile do tej pory napisała prasa, zero konkretów. Czytam w piśmie, że główną przyczyną zmian (likwidacji gimnazjów) jest i tu uwaga: diagnoza obecnego stanu liceów oraz brak wyrównania osiągnięć szkolnych młodzieży z różnych środowisk – wyniki sprawdzianu wykazują bardzo duże zróżnicowanie ze względu na miejsce zamieszkania ucznia: miasto/ wieś oraz regionu.
To że system edukacji wymaga modyfikacji, nie ulega wątpliwości, szczególnie na poziomie programowym i przestarzałej karcie nauczyciela. Ale rewolucyjne stawianie wszystkiego na głowie i tak głębokie zmiany strukturalne nie znajdują racjonalnego wytłumaczenia. Zapytam hasłem konferencji: Dobra Zmiana? Dla kogo? Koszty reformy poniosą głównie dzieci i młodzież, a ciężar i odpowiedzialność za przekształcenia spadnie na samorządy, którym dodatkowo zamierza się ograniczyć kompetencje. Reformy, która zmierza w niewiadomym kierunku, wskazującym na centralizację i jest jedynie sentymentalnym powrotem do systemu oświaty z głębokiego PRL-u.
Kiedy tworzono gimnazja, było wiele wątpliwości, ale z czasem uznano, że to dobre rozwiązanie. Badania międzynarodowe PISA (Programme for International Student Assessment) pokazują, że nastąpiła znacząca poprawa wyników polskich 15 latków (właśnie po utworzeniu gimnazjów) we wszystkich trzech obszarach objętych badaniem (czytanie i interpretacja, matematyka, rozumowanie w naukach przyrodniczych) dzięki czemu Polska jest w czołówce krajów Unii Europejskiej.
Instytut Badań Edukacyjnych przeprowadził badania n/t przemocy – przebadał w 2015r. niemal 11 tys. uczniów, ponad 500 wychowawców, 240 pedagogów i psychologów szkolnych, 185 dyrektorów i ponad 4 tys. nauczycieli. Tak dużego badania na temat przemocy w szkole do tej pory w Polsce nie było. Wynika z niego, że agresywnych zachowań doświadcza większość uczniów w Polsce. Ale co najciekawsze – częściej ich ofiarami padają uczniowie w klasach od czwartej do szóstej szkół podstawowych, a nie jak zwykło się powtarzać obiegowo- w gimnazjach. W szkołach średnich przemoc maleje. Trójszczeblowy system edukacji istnieje w większości krajów europejskich i dobrze się sprawdza.
A już kuriozalnymi wydają się argumenty za likwidacją gimnazjów, jakby miało to wyrównać szanse dzieci z różnych regionów. Zawsze wydawało mi się, że równać trzeba w górę i kluczowe jest podnoszenie jakości kształcenia, a nie jej zrównywanie i uśrednianie. Szkoły powinny zapewnić dzieciom maksimum rozwoju intelektualnego i stawiać wyzwania biorąc pod uwagę specyfikę środowisk. Jakość kształcenia, to jakość pracy szkoły, jej działania organizacyjne, dydaktyczne i wychowawcze i to w usprawnianiu tych działań powinno szukać się możliwości wyrównywania szans, a nie w likwidacji tego, co dobrze funkcjonuje.
Z własnego podwórka Podkowy Leśnej mogę powiedzieć jedno: do likwidacji idą dwa gimnazja, jedne z najlepszych w powiecie grodziskim – publiczne i społeczne, osiągające bardzo dobre wyniki, dzięki którym zdecydowana większość młodzieży dostaje się do bardzo dobrych liceów. To nie oznacza, że nie można było jeszcze dążyć do ulepszania edukacji i w tych szkołach. Ale jakaś „mądra głowa” doszła do wniosku, że jak u nas jest dobrze, a gdzieś w Polsce jest źle, to lepiej zlikwidować to co dobre i wrzucić wszystkich do jednego wora. A może „dobra zmiana” ma drugie dno i chodzi w niej jednak tylko o zmiany kadrowe kilkudziesięciu tysięcy dyrektorów szkół, na wybór których wójt, burmistrz, prezydent wpływu mieć nie będzie?
Pani minister Zalewska zaprosiła samorządowców do współpracy w tworzeniu nowych, dobrych warunków dla rozwoju polskiej edukacji. Na tym etapie, to kpina, szczególnie, że z dotychczasowym głosem samorządowców „reformatorzy” pod zwierzchnictwem pani minister Zalewskiej nie bardzo się liczą. Poczekam na konkrety, choć po tym co dzieje się dotychczas, to nie spodziewam się niczego dobrego, poza pustą zmianą i związanym z tym wielkim chaosem.